„– Chcę być
królem tego miasta – odpowiedział wolno, po namyśle, oddzielając starannie
każde słowo. – I będę królem tego miasta”.
{FRAGMENT
POWIEŚCI}
Burzliwe lata trzydzieste XX wieku. Dwie Warszawy, niczym
dwa osobne światy, okazujące sobie obojętność, niekiedy pałające nienawiścią. Szantaże,
zwroty akcji, romanse i gwałty. Codzienne życie pięknego żydowskiego boksera i
gangstera Jakuba Szapiry, zupełnie
niepięknego mafiosa Kuma Kaplicy i młodego żydowskiego chłopca Mojżesza Bernsztajna.
A to zaledwie powierzchnia nowej powieści Szczepana Twardocha.
Czterdzieści lat później, w Tel Awiwie (czy na pewno?),
emerytowany żołnierz Mosze Inbar pochyla się nad maszyną do pisania, by
powrócić do wieczoru, w którym po raz pierwszy ujrzał na ringu zuchwałego i
niezmiernie pewnego siebie boksera. Lektura przenosi czytelnika do roku 1937,
ostatnich przedwojennych chwil II Rzeczypospolitej, z której Twardoch wywleka wszystko to, co najbardziej brudne i unurzane
w złu. W sumie – czy naprawdę w złu? Może to tylko brutalnie ponura rzeczywistość?
Autor nie pozostawia żadnej nadziei. Szapiro, Kaplica, Bernsztajn, Śmigły-Rydz,
pułkownik Koc, Ryfka Kij, Sławoj-Składkowski, Piasecki… Słabi, odarci z nadziei
i marzeń, zagubieni, złamani, podli, zawzięci. Wszyscy siebie warci i
wszystkich pochłania świat Twardocha, królowanie trwa zaledwie chwilę, a
każdego króla czeka marny koniec. Nie ma strony dobrej, tej, która ma rację,
która walczy o sprawę słuszną. Zresztą pojęcie „słusznej sprawy” nie istnieje.
W Królu nad miastem krąży kaszalot, łypa płonącym
wzrokiem i pojawia się wszędzie tam, gdzie króluje zło. Nazwanie go fatum to
czysty banał. Kaszalot nosi imię Litani. Zdaje się być odwróceniem opowieści o
biblijnym wielorybie, który pochłania Jonasza i wypluwa go po trzech dniach i
trzech nocach, aby ten ocalił Niniwę przed gniewem bożym. Litani natomiast
pochłania, mieli i nie pozostawia nic.
„Król”
jest powieścią wyjątkową, bardzo dopracowaną i dojrzałą. Na uwagę na pewno
zasługuje język - barwny, soczysty, idealnie wpasowujący się w opisywane
środowisko. Narrator Twardocha osiągnął wyższy poziom, sposób w jaki autor
rozwija akcję i wszystkie triki, które stosuje sprawiają, że czytelnik jest
wchłaniany, trudno jednoznacznie stwierdzić, czy przez fabułę czy przez
ogromnego, latającego kaszalota…
