poniedziałek, 8 maja 2017

Buszujący w zbożu

Szczerze mówiąc, chyba nie natrafiłam jeszcze na książkę, która całkowicie zmieniłaby mój punkt widzenia, zrewolucjonizowała moje życie, czy nagle otworzyła mi oczy na rzeczywistość pod niedostrzegalnym wcześniej kątem. Zdecydowanie nie. Jednak jest kilka tytułów które uważam za bardzo wartościowe, które wpłynęły z lekka na mój odbiór świata, ludzi i relacji międzyludzkich.


Najważniejszy z nich to „Buszujący w zbożu” J.D. Salingera. Po raz pierwszy zetknęłam się z tą pozycją, przygotowując się do olimpiady z języka polskiego. I jest w niej coś, co daje mi się zatracać, za każdym razem kiedy do niej powracam, potrafi dogłębnie zawładnąć  myślami, jeszcze na długo po przewróceniu ostatniej kartki.


Myślę, że w pewien sposób utożsamiam się z Holdenem, choć tak wiele nas różni. Coś jednak działa na mnie jak magnes. Może to jego niezwykła bezpośredniość, może lekkość z jaką mówi o sprawach zdecydowanie ciężkiego kalibru, może jego prawdziwość i autentyczność w  pełnym kłamstwa i rozczarowań świecie? Całe to ścieranie się ideałów z rzeczywistością, nieudolne próby znalezienia swojej roli w świecie, sprawiają że stajesz się Holdenem. Jesteś buszującym w zbożu. Szukasz swojego miejsca tu i teraz.



Mnie „Buszujący” dał coś, czego nie znalazłam nigdzie indziej – poczucie pewnego rodzaju bezpieczeństwa i ulgi, że w poszukaniu prawdziwego „ja” tak naprawdę nie jest ważny sam wynik, bo jego możemy nie odkryć, lecz cała ta droga, którą przebędziemy, wszystkie te doświadczenia o które staniemy się bogatsi. Rozwiał też wszelkie obawy, czy warto w ogóle w tą drogę wyruszać. Dzięki temu nabrałam pewności, że aby zrozumieć, musimy sami do tego dojść, jakkolwiek żmudne, nużące czy też trudne by to było. Myślę, że każdy ma swoją własną drogę i sposób na jej pokonanie. Tylko trzeba trochę „pobuszować”.


Źródło grafik: www.entertheroom.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz